Jesteś tutaj:
Nasze starty
wydarzenia, w których braliśmy udział
Sztokholm Marathon 2010
Data 2010-06-05
Miejsce Sztokholm

Sztokholm Marathon 2010 Na pierwszy weekend czerwca bieżącego roku zaplanowałem start w Maratonie w Sztokholmie. Jeszcze przed startem określiłem sobie, iż celem minimum będzie zrobienie nowej życiówki, idealnie byłoby gdyby była ona lepsza niż 3’20, super osiągnięciem byłoby uzyskanie rezultatu poniżej 3’17’30. Wiedziałem, że tym razem nie będzie łatwo, gdyż brakowało mi długich wybiegań, a pełny BPS realizowałem w zasadzie przez 5 tygodni poprzedzających start. Do Sztokholmu tym razem wybrałem się sam. Wylądowałem w piątek o godzinie 18.10 na lotnisku Arlanda. Pomimo, że lotnisko znajduje się ok. 40 km od centrum miasta, udało mi się bez problemu dojechać szybkim połączeniem autobusowym do centrum, skąd po przesiadce do metra i przejechaniu nim 2 stacji ok. 19.30 byłem w okolicy stadionu olimpijskiego i jeszcze przed 20 odebrałem pakiet startowy. Pakiety startowe odbierało się na hali w której normalnie znajduje się lodowisko. Zaliczyłem także Barilla Pasta Party, gdzie dostałem rozgotowane penne z sosem pomidorowym a na zagrychę coś w rodzaju obecnego u nas pieczywa Wasa. Powiem szczerze, że spodziewałem się dużego Maraton Expo a tym czasem w Sztokholmie było ono bardzo malutkie i kameralne. Wystawiało się zaledwie kilku sprzedawców i było kilka punktów informacyjnych o innych imprezach biegowych. Po krótkiej wizycie na Maraton Expo poszedłem w na stadion olimpijski, gdzie odbyły się letnie Igrzyska Olimpijskie w 1912 roku, w miejscu tym następnego dnia miałem ukończyć kolejny maraton. Przed wejściem na stadion stoi, na wzór grecki, posąg z dwoma siłującymi się zapaśnikami. Sam stadion początkowo nie zrobił na mnie dużego wrażenia, jednakże dopiero kiedy z niego wyszedłem i pomyślałem, że powstał 100 lat temu to dotarło do mnie czym był wtedy dla świata sportu. Przy wyjściu ze stadionu znajduje się tablica pamiątkowa na której spisane są najlepsze rezultaty osiągnięte na tym stadionie. Wśród rekordzistów znalazłem jedno polskie nazwisko, to do Pani Genowefy Błaszak należy najlepszy wynik na tym stadionie na 400m ppł – 54’27” osiągnięty w dniu 02.07.1985 r, jak sprawdziłem do dzisiaj jest to rekord Polski. Po wyjściu ze stadionu udałem się spacerkiem do swojego hotelu, miałem ok. 2 km. To co mnie rzuciło na kolana to ilość zieleni w Sztokholmie, gdziekolwiek człowiek nie spojrzał tam były aleje wysadzone drzewami, a co chwila trafiałem na jakiś park. Dodatkowo na skwerach siedziało i piknikowało mnóstwo ludzi, nie stroniąc absolutnie od piwa i nikomu to w niczym nie przeszkadzało. W parku przez który przechodziłem znalazłem również przepiękny klomb z kwiatami jakże innymi niż u nas. Warto odnotować, że Sztokholmie właśnie kwitły kasztany. W połowie drogi do hotelu znalazłem sobie miejsce na rozgrzewke przed maratonem. Wróciłem tu następnęgo dnia ok. godz. 12.30 i po ok. 2 km truchtu porozciągałem się solidnie a następnie zrobiłem dwie 100 metrowe przebieżki, zapakowałem worek na placy i poszedłem na linię startu. Po drodze przed startem jeszcze raz zaszedełm na stadion olimpijski, zegar wskazywał ciągle 0:00, wiele osób przychodziło zobaczyc metę a na bieżni widać było białe duże balony z czasami dla pacemakerów. Zostawiłem depozyt i udałem się w przeznaczony dla mnie sektor, stałem mniej wiecej w środku pomiędzy zającami na 3.15 i 3.30, było to zgodne z moimi założeniami. Na starcie było dosyć ciepło i słonecznie, myślę że ok. 20’C, byłem szczęsliwy że założyłem bezrękawnik. Jak się później okazało prawie do końca utrzymało się bezchmurne niebo, jednakże pod koniec troche się ochłodziło. Po kilku minatach oczekiwania wystartowaliśmy. Pomimo faktu, iż w biegu wystartowało prawie 16 tys uczestników, nie było żadnego przepychania na początkowym metrach. Start i pierwsze kilometry biegu były poprowadzone bardzo szerokimi alejami. Profil trasy przez pierwsze 5 kilometrów był bardzo przyjazny dla biegaczy, gdyż zbiegało się w strone portu i mieliśmy ok. 20 metrów przewyższenia na naszą korzyść. Biegnąc ciągle strarałem się hamować gdyż co chwila przekraczałem zakładane tempo. I tak pierwsze 5 km pobiegłem w 23’06”, miom zdaniem za szybko. Niestety później zaczęły się pierwsze schody na 7 km zaczął się pierwszy podbieg na most Vasterbron (po 32 km musiałem wbiec na niego jeszcze raz o czym później), dosyć długi i męczący podbieg ok. 1,5 km z przewyższeniem 30 m. Po osiągnieciu najwyższego pkt trasy na bardzo krótkim odcinku i bardzo szybko (ok. 500-600 metrów) wrócilismy 30 metrów niżej. A poźniej ok. 5-6 km cały czas delikatnie pod górkę. Jednakże pomimo trudnych odcinków udawało mi się cały czas utrzymać dobre tempo, kolejne piątki przebiegłem w tempie ok. 23’30”. Po 17 km wróciliśmy w okolice Stadionu Olimpiskiego skąd zaczęła się druga nieco dłuższa pętla. Przebiegnięcie pierwszych 50% dystansu zajęło mi 1:38:51, co pozwalało mi z entuzjazmem patrzeć na złamanie bariery 3:20 na całym dystansie. Niestety zaraz po 21 km zaczął się kolejny nieprzyjemny podbieg co spowodowało że kolejna piątkę przebiegłem w tempie 4:48 km. Na 25 km byliśmy już na wyspie Djurgarden i powoli zmierzalismy na znaną mi z pierwszej pętli trasę, na która wrócilismy ok. 28 km. Ten okres biegu wspominam jeszcze bardzo dobrze, biegło mi się lekko i nie odczułem zmęczenia, jednakże ciągle w pamięci miałem pierwszy podbieg na most Vasterbron. Od ok. 32 km zaczał się podbieg, który już nie był dla mnie taki lekki jak za pierwszym razem. Tempo momentami spadało do 5:30/km, a tętno przekraczało zdecydowanie 170 uderzeń. W końcu osiągnąłem szczyt i zaczałem zbiegać, jednakże moje „czterogłowe” już nie pozwalały na tak płynny bieg jak na pierwszej pętli. Najgorsze jak się później okazało było dopiero przede mną – ten sam co w pierwszej części delikatny kilkukilometrowy podbieg. Chwilami naprawdę miałem serdecznie dosyć, a już totalnie zezłościli mnie organizatorzy podając ciepły rosół, który próbowałem wypić jednym chaustem sądząc że to izotonik. Pomimo tego, prawie do 40 km walczyłem i miałem nadzieje na złamanie 3:20. Niestety nie udało się ostatnie 2-3 km już odpusiłem bo wiedziałem że nie dam rady. Kiedy wbiegałem na stadion spiker odczytał moje nazwisko i wymienił narodowość, dało mi to oczywiści strasznego kopa i dystans na stadionie przebiegłem w tempie 4’20 co pozoliło złamać 3:21. Poniżej prezentuję tabelę ze swoimi międzyczasami. Czy pobiegłem w optymalnym tempie, do końca nie jestem przekonany, jednak jak patrzę na profil trasy to chyba nie było to najgorsze rozwiązanie. Ostatecznie zająłem 1077 miejsce wśród 14.715 osób które ukończyły bieg. W swojej kategorii wiekowej zająłem 232 miejsce. Split time Laptime min/km km/h min/km accumulate Place 5K 00:23:06 23:06 04:37 13.00 04:37 1606 10K 00:46:44 23:38 04:44 12.69 04:40 1538 15K 01:10:04 23:20 04:40 12.87 04:40 1489 20K 01:33:38 23:34 04:43 12.72 04:41 1473 Half 01:38:51 05:13 04:45 12.65 04:41 1469 25K 01:57:32 18:41 04:48 12.52 04:42 1427 30K 02:20:53 23:21 04:41 12.86 04:42 1312 35K 02:45:11 24:18:00 04:52 12.35 04:43 1176 40K 03:09:47 24:36:00 04:56 12.19 04:45 1089 Finish 03:20:53 11:06 05:03 11.88 04:46 1077 Kiedy poszedłem się wykąpać po biegu, było mi strasznie zimno i trzęsłem się cały jak galareta. Dopiero kiedy założyłem dres i polar zrobiło mi się troche cieplej, później dostałem ciepłą kawę, hot doga i zacząłem dochodzić do siebie, po kilku minutach poszedłem po piwo i kilka minut później witalność powróciła w pełni. W drodze powrotnej zaszedłem jeszcze raz na stadion olimpijski, a tam rzesze ludzi cały czas dobiegało do mety pomimo tego, że od czasu startu upłynęło już prawie 5 godzin. Zmęczony dotarłem do hotelu, odpocząłem troszkę i poszedłem na jakąś kolację. W Sztokholmie o dziwo jest mnóstwo włoskich restauracji, muszę powiedzieć że byłem pozytywnie zaskoczony jakością serwowanych tam portaw, dawno nie jadłem tak fajnie zrobionego spaghetti z owocami morza. Kiedy wracałem do hotelu było już po 23 a tam było ciągle widno jak w dzień (tam się chyba w tym okresie w ogóle nie ściemnia). Następnego dnia wstałem ok. 8.00 zjadłem śniadanie i poszedłem pozwiedzać miasto. Podobnie jak Prezes kilka lat wczesniej ja również trafiłem na dzien flagi. W mieście było mnóstwo festynów, oficjalnych i tych bardziej kameralnych imprez artystycznych oraz wiele różnych innych atrakcji. W końcu trafiłem na stare miasto, poniżej kilka zdjęć oddających przynajmniej częściowo klimat tego miejsca. Na koniec przespacerowałem wzdłuż portu, wypiłem cappuccino w nabrzeżnej kafejce, pozaglądałem na jachty i łodzie i tylko popatrzcie niektórzy mają całkiem fajny klimat na tych swoich łajbach. Ok. godziny 15 odjechałem z centrum Sztokholmu na lotnisko. Pomimo burzy tuż przed odlotem, bez żadnych przygód powróciłem do Warszawy. Przyjechałem do domu i ułożyłem zdobyte świeżo trofeum na zasłużonym miejscu, jako nie tylko najnowsze, ale przede wszystkim jako to, które będzie mi przypominało mój nowy rekord w maratonie (mam nadzieję, że tylko do następnego startu).
  • Dystans 42.195 m (maraton) [ bieg ukonczylo: 14715 ]

Nasze wyniki:
Miejsce Uczestnik Czas Tempo [min/km] Predkosc [km/h]
1077 Kazimierz Nojszewski 03:20:53 04:45 12.6
Stowarzyszenie Rekreacyjno-Sportowe "Kondycja"
05-500 Piaseczno, ul. 1 Maja 16 · Telefon: 604 466 206
obsługa informatyczna: